Zinaida Serebriakova ( Dziewczyna ze świecą 1911 r )
mroźna noc
jeśli chcesz kosmata ćmo - możesz
ze mną pozostać
przed chłodem w twoje objęcia
płomieniu świecy
mrużąc oczy
dotykam palcem lustro
zimowy sen
podmuch wiatru
gasi światło
trzask drzwi
jak wiosną wonny kwiat
rano znów wzejdzie słońce
przewoźnik
znika we mgle
drugi brzeg
Sebastian Dąbrowski / Janina Kołodziejczyk
mroźna noc
jeśli chcesz kosmata ćmo - możesz
ze mną pozostać
przed chłodem w twoje objęcia
płomieniu świecy
mrużąc oczy
dotykam palcem lustro
zimowy sen
podmuch wiatru
gasi światło
trzask drzwi
jak wiosną wonny kwiat
rano znów wzejdzie słońce
przewoźnik
znika we mgle
drugi brzeg
Sebastian Dąbrowski / Janina Kołodziejczyk
Jak zwykle trafny obraz do naszego utworu, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńSebastian, a gdybym poprosiła Cię o Twoją interpretację tego co razem napisaliśmy? Jak Ty to odbierasz?
Motywem najbardziej wyeksponowanym w naszej wspólnej pracy są tytułowe - odległości -.Na czym polega ich znaczenie oraz jaki ma to wpływ na całokształt rengi należy w paru zdaniach wyjaśnić.Autorzy znajdując się wewnątrz pomieszczenia działają z i na otoczenie czego bezpośrednim dowodem są - dotyk upewniający wiszącego niejako na granicy snu i jawy lustra i intencja objęcia przez nią płomienia świecy.By przekonać się upewnić o realności własnego istnienia wystarczy tylko jeden mały palec , ta drobna cząstka siebie odbita w lustrze.Przestrzeń nie jest pusta , wypełnia ją blask palącej się świecy i latająca ćma.Aktem woli on pozwala jej tutaj pozostać,kobiecie czegoś jednak brakuje,stąd sugestywny gest,nie w jego,a w kierunku światła,gest który jest być może odpowiedzią na bierną wobec niej postawę mężczyzny.Zaczynają utrwalać się i tworzyć - odległości - one nie łączą ale dzielą przestrzeń domu na poszczególne kawałki.Między nim a nią,między nimi a ćmą,pomiędzy jego utrwalającym tożsamość odbiciem oraz zatrzaskującymi się drzwiami.W tym czasie następuje moment krytyczny,punkt zwrotny całej historii - gaśnie światło -.Oni nie są już razem,rozdziela ich ciemność oraz zamknięte drzwi.Pojawiająca się potem słoneczna refleksja dostarcza jemu nadziei lecz nie wiadomo czy działa w obydwie strony.Jasność słońca musi zwyciężyć i taka deklaracja mogłaby wystarczyć ale tak jednak się nie dzieje gdyż tworzą się kolejne coraz większe między nimi - odległości -.Dystans jest już w zasadzie tak duży że jego poszczególne końce stają się wzajemnie niewidoczne,znikają pomiędzy brzegami we mgle.Łącznikiem jaki im teraz pozostał jest wieńczący całość rengi - przewoźnik.Tylko on jest w stanie zbliżyć ich znowu do siebie.
UsuńSebastianie gratuluję. Z ciekawością i radością przeczytałam Wasze strofy. Pisanie rengi to i przygoda i wyzwanie. Interpretacja odautorska bezcenna.
UsuńCzy mogę prosić o zaznaczenie kursywą kto jest autorem jakiej strofy? Wiem, że tak się praktykuje.
W ubiegłym roku napisaliśmy rengę z Robertem B. Nowakiem. To niezapomniane przeżycie intelektualne. Posiłkowaliśmy się teorią i własna intuicją. To było dla mnie jak układanie puzzli.
Pozdrawiam, Agnieszka
UsuńMój obraz, moja interpretacja.
Mężczyzna o dobrym sercu, chce uchronić ćmę przed zamarznięciem.
Oferuje jej ciepło swojego domu. Ćma nie zadowala się jednak bezpiecznym kątem, leci na oślep do światła.
Przekładając to na życie ludzkie, częsty przypadek (tu można rozwijać interpretację na wiele sposobów).
Ćma płonie w ogniu świecy, umiera.
A została w domu, żeby przeżyć mroźną noc.
Nie przeżyła.
Są w naszym życiu rzeczy nieuchronne, przed którymi nie udaje się uciec w żaden sposób.
Po śmierci ćmy mężczyzna dotyka lustra, mrużąc oczy.
Mruży oczy, żeby lepiej zobaczyć to, co wydaje się tylko złudzeniem?
Niedowiarek dotyka palcem tego co zobaczył, a palec dotknął tylko lustra. gdy zastanawia się nad tym czy to sen... w odpowiedzi podmuch wiatru zgasił światło, trzasnęły drzwi...
Więc to nie sen..., to co widział, było tam naprawdę.
Lustro jest prawdziwe i trzask drzwi też i ciemność też...
Ciemność dobrze jest rozwiać światłem, a jeśli nie ma go pod ręką, to choćby myślą o kwitnących kwiatach, o wschodzącym słońcu...
A kwiaty zakwitają i przekwitają, słońce wschodzi i zachodzi, człowiek rodzi się i umiera... taki cykl powtarza się w przyrodzie w nieskończoność, my też jesteśmy jej częścią..
Myśląc o tym wyglądam przez okno, widzę przewoźnika, który kogoś przywiózł, albo kogoś zabiera, może ćmę?
On jest jak słońce, które dla kogoś wschodzi, dla kogoś zachodzi... , kogoś przywozi i kogoś zabiera, a między jednym brzegiem a drugim wisi mgła zapomnienia... , przez nią nie widać drugiego brzegu, ona odcina nas od dwóch różnych światów.
I obraz i słowa cudowne...
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo dziękuję :-)))
UsuńAgnieszko :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ci dziękuję za pozytywny odbiór naszej pracy.Powstała spontanicznie a jej efekt jest moim zdaniem dobry.Oby jak najwięcej powstawało tego rodzaju prac.One integrują nasze środowisko i są oczywiście niezapomnianym przeżyciem.
pozdrawiam ciepło S.